Chciałem być częścią tego zwariowanego świata
| 23. września 2009
Na początku lat 70 ubiegłego stulecia w byłym RFN założony został jeden z najbardziej znanych niemieckich zespołów metalowych i europejskich przedstawicieli heavy metalu. Większość fanów ciężkiego brzmienia na pewno kojarzy ich utwór "Metal Heart", w którym wykorzystano fragmenty kompozycji "Dla Elizy" Ludwiga van Beethovena i "Marszu Słowiańskiego" Piotra Czajkowskiego. Dziś lider tej legendarnej już formacji, Udo Dirkschneider, udziela się już w zupełnie innym zespole, U.D.O., z którym właśnie wydał nową płytę. I ten właśnie krążek stał się przyczynkiem do przeprowadzenia z nim rozmowy.
Witaj Udo. Na początek gratulacje za wydane w tym roku dzieła: "Infected" i album "Dominator". Zanim wgłębimy się w płytę, pytanie: Czy był jakiś powód, by EP-kę "Infected" wydać w liczbie 2222 ezgemplarzy?
Udo: Dziękuję. W zasadzie to był pomysł wytwórni. Oni przyszli z tym do nas. Nie mam pojęcia dlaczego akurat ten numer, ale byłem trochę zezłoszczony, że EP-ka będzie dziełem limitowanym. Cała idea wydania "Infected" opierała się na większej promocji nowego albumu.
Jak wybieraliście tracklistę "Infected"?
Udo: Jak wspomniałem, nie byłem zadowolony, że straciłem dwie dobre piosenki z "Dominatora" na rzecz EP-ki ("Bodyworld" i "Systematic Madness"), więc chciałem mieć pewność, że znajdzie się tam coś jeszcze, jakiś specjał. Powiedziałem im, że mają już dwie wersje "Infected": zremiksowaną i na żywo, jednak oni chcieli czegoś więcej, by zarobić kasę. To nie byłoby złe, gdyby wydali 10 tysięcy kopii EP-ki, ale 2222 egzemplarze i stracenie dwóch kawałków z płyty to nieporozumienie.
Sądzisz, że kiedyś wydasz limitowaną edycję "Dominatora", zawierającego właśnie te kawałki?
Udo: Bardzo chciałbym, ale niestety to zależy od wytwórni.
Album ma wyjść w przyszłym tygodniu. Jaka była reakcja osób słuchających płyty do tej pory?
Udo: Komentarze były bardzo przychylne. Wczoraj zrobiłem małą imprezę w Sztokholmie, kilkukrotnie przesłuchaliśmy krążek, i reakcja tłumu była znakomita. W trakcie innych wywiadów, także mówiono mi, że to bardzo dobra płyta. My, jako zespół, jesteśmy bardzo wdzięczni. Możesz popatrzeć na całą dyskografię U.D.O i stwierdzić, że ten album jest kompletnie inny. Sądzę, że to dobra droga. Co mogę więcej powiedzieć, jestem bardzo szczęśliwy!
"Dominator" został wyprodukowany przez gitarzystę zespołu, Stefana Kaufmana. Lubisz pracować z nim po obu stronach? Jak Stefen sprawdza się w roli producenta?
Udo: Tak, bardzo lubię. Wiesz, tak naprawdę to on odpowiada za moje wokale od 1982 roku, więc zna mnie bardzo dobrze. Jesteśmy w znakomitej sytuacji: Stefan ma własne studio, więc nie musimy niczego wcześniej rezerwować. Może również nagrać mnie jednego dnia, powiedzieć: "dzisiaj atmosfera nie jest najlepsza, spróbujmy kiedy indziej". Potem możemy wypić kieliszek wina i zwyczajnie o tym porozmawiać. Dla nas to bardzo dobre. Z drugiej jednak strony, sam nigdy nie mógłbym produkować własnych nagrań. Potrzebuję osoby, która powie mi co robię dobrze, co źle, co mogę zmienić, itp.
Co Stefan wnosi do twojego brzmienia?
Udo: Wiesz, czasami mówi mi: "dupku, to było kompletnie złe", co mi pomaga, ponieważ on wie, że mogę zrobić to lepiej. Spędzamy razem wiele czasu, więc nigdy nie myśleliśmy nawet o tym, żeby zatrudnić producenta z zewnątrz.
"Dominator" brzmi w stylu starego heavy metalu, jednak z bardzo nowoczesnym zacięciem.
Udo: Wróciliśmy do naszych korzeni, a z drugiej strony pobawiliśmy się w mixy. Album był nagrywany cyfrowo za pierwszym razem: Stefan wniósł nowe wyposażenie, ponieważ stare się kompletnie popsuło i musieliśmy je zastąpić.
Czy zrobiłeś coś innego niż poprzednio, podczas tej sesji nagraniowej?
Udo: Jedyną różnicą było to, że tym razem siedzieliśmy w studio dłużej. Zaczęliśmy pracę w czerwcu 2008 roku i jak zwykle najpierw usiedliśmy do tekstów i melodii. Czuję, że to najlepsza droga do zrobienia tych rzeczy. Kiedy skończyliśmy teksty, zrobiliśmy sobie wakacje, by pod koniec sierpnia znów wrócić, i od tamtego czasu, do czerwca tego roku skończyliśmy nagrywanie.
Napisałeś wszystkio sam, czy reszta zespołu też coś do tego wniosła?
Udo: Zawsze zabieramy się za wokale czy melodie i pracujemy nad nimi. To grupowa robota. Muszę jednak wspomnieć, że nie wszyscy mogą napisać piosenkę. Na "Dominatorze" dwa kawałki: "The Bogeyman" i "Mistress in the Dark" zostały napisane przez naszego basistę, Fitty'ego Wienholda. To nie ma jednak znaczenia, czy ktoś umie napisać utwór, czy nie. Kiedy masz wszystkie piosenki, które chcesz nagrać, cały zespół nad nimi pracuje. Igor (gitarzysta) napisał większość głównych partii, ale mógł również pracować przy aranżacji, wokalach.
Kto stworzył okładkę płyty. Jaki pomysł kryje się za tym konceptem?
Udo: Mieliśmy bohatera z "Mastercutora", i chcieliśmy pozostać w tym stylu. Tytuł płyty powstał wcześniej, i uważaliśmy, że ta postać powinna zdominować wszystko. Twarz jest taka sama, lecz zmieniliśmy ciało, które teraz bardziej przypomina terminatora.
Planujecie jakąś trasę po Europie?
Udo: Mogę jedynie powiedzieć, że będzie trasa po Wielkiej Brytanii, nie wiemy jednak jeszcze kiedy. Najpierw chcemy wyjechać do Chin. Trasę po Europie planujemy od października do świąt, i potem po Nowym Roku. Następnie wybieramy się do Ameryki Północnej. W Stanach i Kanadzie chcemy zagrać 35 wielkich koncertów! Japonia też na nas czeka. Możemy pojawić się również na kilku dużych, europejskich festiwalach w przyszłym roku. A potem? Kto wie...
Jak wpływa na ciebie ciągłe podróżowanie od miasta do miasta? Co robisz, by zabić czas?
Udo: Zwykle dużo czytam, ale jeśli mamy czas zwiedzamy miasta, w których jesteśmy. Lubię chodzić do muzeów, itp. Czasem, gdy brzmienie na próbach jest dobre, nie musimy go dodatkowo sprawdzać przed samym koncertem i mamy więcej czasu na zwiedzanie.
Jaki był największy koncert na jakim grałeś? Było to już z U.D.O., czy jeszcze z grupą Accept?
Udo: Z Acceptem w 1985 roku graliśmy przed 140 tysięczną publiką. Z U.D.O. na festiwalu Wacken, gdzie bawiło się około 60 tysięcy ludzi.
Większość ludzi pamięta cię jako charyzmatycznego wokalistę zespołu Accept, podbijającego świat z kilkoma magicznymi, metalowymi hymnami. Bardzo chciałbym wiedzieć co myślisz o tej grupie.
Udo: Dziękuje za kolejne przypomnienie o Accept w tym roku! Jaki był powód, by o tym napomknąć? Dlaczego wróciliśmy w 2005 roku? Nagraliśmy wtedy tylko i wyłącznie piosenki na płytę "Russian Roulette". Sądzę, że zrobiłem to, bo chciałem znowu zobaczyć tę chemię między nami. Może po to, by jeszcze kiedyś znowu połączyć siły. Nie mam problemu z tym, by o Accept mówić. To zamknięty rozdział. Muzycznie pomiędzy mną, a Accept nie zostało nic. Ciągle rozmawiam z chłopakami, ale raczej nie nagramy już nic razem. Ten miks już nie zadziała. Decyzję podjąłem w jednym dniu. Najpierw grałem na Bang Your Head z U.D.O., a potem na Graspop z Accept, i od razu wiedziałem co wybrać. Zagrałem wiele festiwali z Accept, ale naprawdę nie szukam w tym ponownego połączenia sił. Wielu ludzi prosiło mnie o to, by oryginalny Accept wrócił, więc przez chwilę graliśmy razem.
Kiedyś dostałem od nich telefon, czy byłbym zainteresowany reaktywowaniem tego projektu. Wtedy chciałem, ale miałem kilka warunków. Niestety oni nie chcieli o tym słuchać, więc musiałem im powiedzieć: "nie". 2 tygodnie później ogłosili już powrót z nowym wokalistą. Ludzie, zaledwie 2 tygodnie! Musieli mieć przygotowany jakiś plan B. Ja nie chciałem zrobić tylko jednej płyty i jakiegoś touru. Chciałem więcej, ale nie mogłem sobie pozwolić na utratę U.D.O., bo wiem, że to wspaniały band.
Na Wacken w 2005 roku otrzymaliście nagrodę za wkład w muzykę, czy coś takiego. Jak się z tym czułeś?
Udo: To bardzo miłe, jeśli ktoś docenia to, co robię dla muzyki.
Czy jest jakaś piosenka, którą chciałbyś jeszcze zagrać z Accept?
Udo: Przy zmianach środkowej części, zawsze chciałem zagrać raz jeszcze: "Losing More Than You Ever Had", z albumu: "Balls to the Wall".
Jaka muzyka najbardziej wpływa na twoją twórczość?
Udo: Nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś sam będę muzykiem, ale kiedy byłem mały słuchałem Hendrixa, Rolling Stonesów, Uriah Heep, Deep Purple, The Sweet i Black Sabbath.
Co spowodowało, że zacząłeś śpiewać?
Udo: Najpierw grałem na keyboardzie, potem dopiero zacząłem troszkę podśpiewywać, by okazało się, że to wychodzi mi zdecydowanie lepiej. Potem musiałem podjąć decyzję: czy chcę normalnie pracować, czy być częścią tego zwiarowanego świata. I jestem tu, gdzie jestem!
Gdybyś nie był muzykiem, jak sądzisz, co teraz byś robił?
Udo: A to akurat proste. Moi rodzice mieli fabrykę w Niemczech, która produkowała narzędzia. Muszę naprawdę szczerze im podziękować. Bardzo mnie wspierali, i sprawdzali czy to co robię sprawia, że jestem szczęśliwy. Czy sam jestem dobrym rodzicem. Bez nich to wszystko nie byłoby takie łatwe. Oczywiście, że pieniądze ułatwiają życie, ale musisz na nie ciężko charować. Kiedy pracujesz dla rodziców, zazwyczaj masz więcej czasu wolnego.